
Jest rok 1940. Nowa władza, nowe prawa. Ulicami miasta kursują nieliczne tramwaje. Gdzieś na dalekim Junikowie mała dziewczynka wyrusza z domu w codzienną podróż. Ma niecałe 9 lat. Z wałówką dla ojca dociera do tramwaju i odważnie, bez zawahania wsiada do przedziału "nur fur deutsche". Przedkłada wygodę podróżowania nad bezpieczeństwo. Jak każdego dnia nie boi się, że zostanie zdemaskowana. Gdyby jednak ktoś ją złapał ma udawać niemowę... oczywiście niemiecką.
Po długiej podróży dociera do celu.

Ta sama droga, ten sam tramwaj. Znowu niemiłosiernie długa podróż. I w końcu ulga, kiedy przekracza próg domu. Kolejny dzień minął szczęśliwie...
To jest krótka historia, trochę mało szczegółów, z czasem coraz trudniej pamiętać... to jest historia mojej babci.
A przynajmniej jednego dnia okupacji. Widzianej oczami małej dziewczynki...
Użyte w tym poście zdjęcia starego Poznania pochodzą ze zbiorów Pana Macieja Szewczyka, który jest autorem strony o Poznaniu www.poznanczyk.com
3 komentarze:
Świetna historia! Te prawdziwe są zawsze najlepsze. A na marginesie: umiesz budować napięcie. Pozdrawiam.
No to zrobiłeś mi (i zapewne innym czytającym także) ciekawą niespodziankę. Nie spodziewałem się wpisu o takiej tematyce i w takim nastroju.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uraczysz nas czymś podobnym.
Skojarzyło mi się ze sceną czerwonego płaszczyka z Listy Schindlera i książka Romy Ligockiej pod tytułem: Dziewczynka w czerwonym płaszczyku.
Prześlij komentarz