poniedziałek, 17 listopada 2008

Okupacja oczami małej dziewczynki

Na ulicach Poznania wozy opancerzone. Miasto obwieszone flagami przedstawiającymi znienawidzone przez Polaków swastyki. Panuje tutaj względny spokój, choć spokoju w rzeczywistości nie ma.



Jest rok 1940. Nowa władza, nowe prawa. Ulicami miasta kursują nieliczne tramwaje. Gdzieś na dalekim Junikowie mała dziewczynka wyrusza z domu w codzienną podróż. Ma niecałe 9 lat. Z wałówką dla ojca dociera do tramwaju i odważnie, bez zawahania wsiada do przedziału "nur fur deutsche". Przedkłada wygodę podróżowania nad bezpieczeństwo. Jak każdego dnia nie boi się, że zostanie zdemaskowana. Gdyby jednak ktoś ją złapał ma udawać niemowę... oczywiście niemiecką.

Po długiej podróży dociera do celu. Nie może się doczekać, kiedy skosztuje pysznej marmolady wyrabianej z buraków i marchwi. W owym czasie szczyt marzeń w kategorii "łakocie". Fabryka znajduje się na Garbarach w okolicy placu Bernardyńskiego i w tej właśnie fabryce pracuje jej ojciec. W zamian za dostarczony obiad dziewczynka dostaje pudełko marmolady. Zadowolona i pełna optymizmu idzie do pobliskiej piekarni, w której pracuje jej ciotka. Kupuje chleb dla rodziny i wyrusza w podróż powrotną.

Ta sama droga, ten sam tramwaj. Znowu niemiłosiernie długa podróż. I w końcu ulga, kiedy przekracza próg domu. Kolejny dzień minął szczęśliwie...


To jest krótka historia, trochę mało szczegółów, z czasem coraz trudniej pamiętać... to jest historia mojej babci.

A przynajmniej jednego dnia okupacji. Widzianej oczami małej dziewczynki...


Użyte w tym poście zdjęcia starego Poznania pochodzą ze zbiorów Pana Macieja Szewczyka, który jest autorem strony o Poznaniu www.poznanczyk.com

3 komentarze:

O'Natalia pisze...

Świetna historia! Te prawdziwe są zawsze najlepsze. A na marginesie: umiesz budować napięcie. Pozdrawiam.

Rzabcio pisze...

No to zrobiłeś mi (i zapewne innym czytającym także) ciekawą niespodziankę. Nie spodziewałem się wpisu o takiej tematyce i w takim nastroju.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uraczysz nas czymś podobnym.

~M pisze...

Skojarzyło mi się ze sceną czerwonego płaszczyka z Listy Schindlera i książka Romy Ligockiej pod tytułem: Dziewczynka w czerwonym płaszczyku.